Dzień 4

DSC_0301 (Medium) DSC_0303 (Medium)

Wg kolejności wydarzeń dzisiejszego dnia ten temat nie powinien być na początku, ale nie mogłem się powstrzymać 🙂 i powyżej możecie zobaczyć świeżo upieczony, chrupiący, pachnący …… chleb, po prostu chleb. W sumie biedni Ci Koreańczycy, takiego smaku nie znają 🙂

Zacząłem dzisiaj jak sądzę od zajęcia jakie będzie mi towarzyszyć przez najbliższy okres w pracy. Byłem na pierwszej inspekcji. Na razie miałem łagodny start, bo rozpocząłem od „inspekcji”, a w zasadzie „show” pod tytułem „steel cutting”. Nigdy na takiej ceremonii, z taką pompa nie byłem, były przemówienia, brawa, taki mały cyrk. Zdjęcie pamiątkowe poniżej 🙂 :

IMG_8820 (Medium)

Następna była też inspekcja ze wsparciem, wspólnie z kolegą Koreańczykiem.  Co prawda on też jest od 1 października w tej stoczni, ale trochę jemu raźniej się tu poruszać i zna koreański 🙂 . Na razie nie mam czasu na nudę.

Pierwotnie zaplanowałem na dzisiaj pierwsze zajęcia biegowe, ale jak to bywa plany są po to, by je zmianiać 🙂 . Znowu przez przypadek w biurze zgadałem się z nowymi kolegami i okazało się, że dzisiaj i zawsze we wtorki grają w piłke na małym boisku. Pomyślałem czemu nie, to też jednak ekwiwalent dla biegania, więc postanoweiłem, że do nich dołącze. Dalsza komunikacja mailowa pozwoliła poznać sąsiadów którzy mieszkaja drzwi w drzwi w moim budynku !!! 🙂 i oczywiście też grali w dzisiejszym futsalu :). Tak więc zgadaliśmy się mailowo i wspólnie jednym samochodem po pracy pojechaliśmy na boisko :). W sumie mieszka nas w tym budynku 4, Vegard z Norwegii, Daniel z RPA (ale jasnoskóry 🙂 ),  Nicholas (nie zapytałem skąd 🙁 ) i ja. Jechaliśmy w 3 bo Nicholas dotarł bezpośrednio po pracy. Nasza 4 + 2 Koreańczyków to była jedna drużyna. Po drugiej stronie nie mniejszy miks narodowościowy, ale nie wiem dokładnie kto i skąd. I niech ktoś spróbuje zaprzeczyć, że sport łączy ludzi.

Żeby nie było za mało do opowiedzenia to na boisku spotkałem Grzegorza T. (ochrona danych osobowych 🙂 ), którego znam z Polski, ale zagrał w przeciwnej drużynie 😉 . Dla statystyków wygraliśmy 4 bramkami 🙂 . Powrót do domu był wspólnie z Grzesiem, umówiliśmy się na jutro na wspólna kolację (chociaż wcześniej wstępnie z sąsiadami mieliśmy plan wyjść razem coś zjeść, ale partiotyzm zwyciężył 🙂 ). Nie wiem, tylko czy nie będę tego żałował, bo odniosłem wrażenie, że Grzesiu jest trochę marudą. Rozumiem, że może jakoś prywatne życie mu się nie ułożyło, ale sa na świecie na prawde większe tragedie 🙁 . Ale może mi się tylko tak wydawało, okaże sie jutro. Gorzej jeśli się nie mylę, bo Grzegorz jest sam tutaj i jak mówiłem, że planuję wycieczkę w weekend po okolicy, powiedział „przecież jestem tu sam mogę pojechać z tobą”, więc chętnie pojade razem, ale bez marudzenia 🙂 .

Wracając do domu podjechaliśmy jeszcze odebrać mój chleb, o którym juz było.

 

 

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.